poniedziałek, 22 czerwca 2020

Sławomir Mrożek – „Słoń”



„Słoń” Sławomira Mrożka to impulsywny zakup empikowy, który zaliczam do wielce udanych. Lekturę przyswajałem w sposób nietypowy, bo gdy jeździliśmy z dziewczyną krótkie trasy samochodem, ona czytała na głos mikroprozy mrożkowe.

No właśnie – mikroporozy, opowiadania, krótkie teksty – klasyfikacja gatunkowa jest tutaj problematyczna (dla mnie z resztą zawsze jest problematyczna). Nie ulega wątpliwości, że „Słoń” to zbiór krótkich fabularnych tekstów satyrycznych, od strony do piętnastu stron. Opowiadania są przeróżne, choć niezaprzeczalnie mrożkowe w swojej esencji – napisane elokwentnym językiem, barwnie kreślącym dialogi i rzeczywistość. Wiele z nich z gawędziarską narracją pokazuje absurdy narodowościowe, a inne – sięgając wręcz do fantastyki –badają naturę człowieka.

Najbardziej ujęło mnie chyba opowiadanie „Sceptyk”, w którym to narrator dywaguje na temat istnienia życia pozaziemskiego, dochodząc do wspaniałego wniosku: nawet jeśli ktoś tam żyje, to po co?

Na końcu książki znajduje się zbiór „złotych myśli”, albo, na nasze: sucharów. Na przykład: „Światowiec, gdy umrze: zaświatowiec”.

Zatem, jak pisałem na początku, zakup uważam za udany, bardzo polecam nie tylko fanom Mrożka, ale czytającym ludziom – Wam – ogólnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz