poniedziałek, 22 czerwca 2020

Prawdziwy prosty chłop


Marysieńka od zawsze pragnęła poślubić prostego chłopa. Mieszkała na dalekiej wsi i zarówno jej świętej pamięci ojciec, jak i dziad (niechaj spoczywa w pokoju) czy zmarły przed laty pradziad byli prostymi chłopami. Żyła samotnie w chatce odziedziczonej po rodzicach i co dzień pracowała na roli. Z utęsknieniem wspominała czasy, gdy jeszcze jej rodziciele byli na świecie i dzieliła się z nimi obowiązkami. Miała wtedy czas na wieczorne wizyty w karczmie, na towarzystwo i biesiadowanie. I na poznawanie mężczyzn.

Jednak czasy te już dawno minęły, dziewczęcą talię zastąpiły krągłości wynikłe ze spowolnionego metabolizmu, młodą twarzyczkę, którą przed laty zwykła przyozdabiać szminką pokryły bruzdy zmarszczek, a delikatne dłonie, niegdyś służące jej do zachwytu nad teksturą sukni czy badania męskiego zarostu, same zarosły twardym od pracy naskórkiem.

Pewnego wieczora była okropna pogoda; błyskało i grzmiało, a deszcz lał się jak z cebra, było strasznie. Marysieńka w dzień zdążyła narąbać drewna i wypoczywała przy kominku, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła, by je otworzyć, a wtedy jej oczom ukazał się chłop. Ale, mój Boże, co uczyniły z niego deszcz i słota! I co to był za chłop!

Rosły i tęgi, choć minę miał nietęgą. Długie włosy oraz bujną brodę przemoczone miał do cna. Woda spływała z ubrania, strumieniami wlewała się do wysokich buciorów i wylewała się dziurami w cholewach. Mówił, że szedł odwiedzić rodzinę, gdy ulewa się rozpoczęła i nie chce przynieść im przeziębienia, którego to, tak przemoczon, niechybnie się nabawi. W prostych słowach prosił o wikt i opierunek na tą jedną noc. Ponadto zapewniał, że jest prawdziwym chłopem.

„Zaraz się o tym przekonamy” – pomyślała Marysieńka, ale nie powiedziała ani słowa. Poszła do sypialni, zdjęła całą pościel, znalazła najrówniejszy kawałek podłogi, sprzątnąwszy z niej uprzednio wszystkie walające się bibeloty, po czym ułożyła na tym kawałku podłogi jeden na drugim dwadzieścia materaców, a potem jeszcze dwadzieścia puchowych pierzyn na tych materacach.

I na tym posłaniu miał spać chłop.

Rano Marysieńka zapytała go, jak podobała mu się noc.

- O, bardzo niewygodnie się leżało! – powiedział chłop. – Całą noc żem oka nie zmrużył. Nacodzień to ja na twardym materacu z dziurami śpię, a tu tak miękko nieznośnie było, i tak błogo że człowiek zatracić się może i zapomnieć o bożym świecie. To straszne!

Wtedy miała już pewność, że był to prawdziwy chłop, skoro leżenie na tym, jakże wygodnym i luksusowym posłaniu, było dlań udręką i był doń nieprzyzwyczajony. Tak ascetyczne upodobania mógł mieć tylko prawdziwy chłop.

Marysieńka wzięła go za męża, bo była pewna, że to prawdziwy chłop. A nadmiarowe materace i pierzyny wyrzuciła, co dawno już planowała zrobić. Podobno uległy spaleniu na wysypisku śmieci, zatem nie ma już żadnych dowodów na prawdziwość tej historii, więc równie dobrze ktoś mógł ją zmyślić. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz