poniedziałek, 22 czerwca 2020

Recenzja „Senności” Wojciecha Kuczoka



TRZY PIĘKNE HISTORIE

Uwagę przykuwa okładka z Małgorzatą Kożuchowską w stroju wieczorowym z miną pełną emocji. Jak dowiadujemy się z krótkiej deskrypcji na odwrocie, stanowi ona kadr z ekranizacji owej powieści. I właśnie to wrażenie filmowości pozostaje z nami przez całą lekturę. Wartka akcja i detaliczne opisy zachowania bohaterów nie tylko przywodzą na myśl akcję filmu, ale wręcz sprawiają, że umysł sam zaczyna film tworzyć, na bieżąco go odtwarzając. Uznaję to za plus, bo podobnie jak od filmu, człowiek niechętnie się od tej książki odrywa.

Co więcej, nie odnosi się wrażenia czytania scenariusza filmowego. Sam scenariusz zawsze pozostawia ogromne pole do interpretacji zarówno reżyserowi jak i aktorom, stanowi swego rodzaju rusztowanie filmu. W przypadku Kuczoka otrzymujemy detaliczne, a zarazem dynamiczne opisy z użyciem finezyjnego języka i stylu, który z czystym sumieniem można przyrównać do Jerzego Pilcha. Kuczok pisze długie zdania, ale sumiennie wypełnia je treścią i każdym popycha akcję powieści do przodu.

Akcja, czy raczej – powracając do bardziej książkowej terminologii – fabuła rodzi wątpliwości. Otrzymujemy bowiem trzy historie, z pozoru niezwiązane. Historię Adama – świeżo upieczonego lekarza z wiejskiej rodziny, który jedzie na praktyki do miasta, jednocześnie odkrywając swój homoseksualizm, historię Roberta – wypalonego pisarza uwikłanego w patologiczny związek małżeński oraz historię Róży – aktorki cierpiącej na narkolepsję, której pogłębiająca się choroba zmusza do przerwy w wykonywaniu zawodu i zrewidowania swojego małżeństwa. (prawdopodobnie ona jest głównym motywatorem tytułu powieści).

Problemem, jaki dostrzegam, jest to, że historie te niezwiązane są nie tylko pozornie. One właściwie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Wątki momentami stykają się, ale tylko po to, by móc znów ponownie się rozdzielić i uciec w rozwijanie własnej fabuły. By uniknąć dalszego wyjawiania treści, skwitują moje wątpliwości pytaniem: Na ile można określać tę książkę powieścią, a  na ile jest to zbiór opowiadań?

Nie umniejsza to fabułom każdego z nich. Filmowość opisów dodaje dynamiki, ale język oraz wnikliwe opisy Kuczoka czynią bohaterów żywymi, a ich perypetie i problemy naprawdę uwierającymi. Mocną stroną każdego z opowiadań jest właśnie psychologia postaci. Jedyne wątpliwości pojawiły mi się przy opisie narkolepsji Róży, mianowicie czy taki przebieg jej choroby oraz taki stan psychiczny jest możliwy, czy raczej – wystarczająco prawdopodobny?

Jednak poza tą wątpliwością pozostałe historie budzą zaciekawienie. W tym, dylematy moralne przed jakimi stają bohaterowie. Nie dość tego, autotematyzm na jaką pokusił się Kuczok także warta jest pochwalenia. Robert, wypalony pisarz, snuje przemyślenia o literaturze, na tyle głębokie, że mogą zaciekawić osoby realnie zainteresowane światem literackim, ale i na tyle klarowne i ciekawe, że mogą zaciekawić pozostałych czytelników.

Podsumowując, pragnę gorąco polecić tę książkę każdemu. Nie wiem jedynie, czy mogę napisać o niej „ta powieść”.


 

 

Wydawnictwo: W.A.B.

Data wydania: 2008-01-01

Liczba stron: 256

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz