ekologiczne
nawoływania
spopielonych
skrzydełek
koników
polnych
w
płomieniach
lasów
ognisty
psalm trzasków
i
drewno palone
swąd
skóry i futra
i
języki przemieszane
kalekie
Kontemplacje nad literaturą oraz literatura sama w sobie
ekologiczne
nawoływania
spopielonych
skrzydełek
koników
polnych
w
płomieniach
lasów
ognisty
psalm trzasków
i
drewno palone
swąd
skóry i futra
i
języki przemieszane
kalekie
łańcuchy fundamenty dwade płaszczyzna tworzenia nie niebiosa nawet nie źdźbło trawy
a
chtonia
chtoniczność płaskokrągłość ziemi gloria globusa kształt podłoża
komu
pozwalasz wchodzić między zwoje mózgowe obserwować impulsy neuronalne i
podziwiać jak tworzą się synapsy
kogo
wpuszczasz w siebie i kogo z siebie wypuszczasz samego w deszczową noc bez
parasola
komu
pozwalasz zapisać zwoje i kto ci je odczytuje szeptem do ucha gdy próbujesz
zasnąć
kogo
wpuszczasz między litery gdy opowiadasz swoją historię na dworcu próbując
dopiąć walizkę
komu
pozwalasz zmienić swoje zdanie wytrącić ci grunt spod nóg i zachmurzyć głowę
kogo
wpuszczasz między domysły i przypuszczenia wybierając kraj stację pociąg i
miejsce
komu
pozwalasz przeczytać się gdy już cię nie ma
kogo
wpuszczasz do opowieści
komu
pozwalasz odejść
kogo
wpuszczasz na jego miejsce
TRZY PIĘKNE HISTORIE
Uwagę
przykuwa okładka z Małgorzatą Kożuchowską w stroju wieczorowym z miną pełną
emocji. Jak dowiadujemy się z krótkiej deskrypcji na odwrocie, stanowi ona kadr
z ekranizacji owej powieści. I właśnie to wrażenie filmowości pozostaje z nami
przez całą lekturę. Wartka akcja i detaliczne opisy zachowania bohaterów nie
tylko przywodzą na myśl akcję filmu, ale wręcz sprawiają, że umysł sam zaczyna
film tworzyć, na bieżąco go odtwarzając. Uznaję to za plus, bo podobnie jak od
filmu, człowiek niechętnie się od tej książki odrywa.
Co
więcej, nie odnosi się wrażenia czytania scenariusza filmowego. Sam scenariusz
zawsze pozostawia ogromne pole do interpretacji zarówno reżyserowi jak i
aktorom, stanowi swego rodzaju rusztowanie filmu. W przypadku Kuczoka
otrzymujemy detaliczne, a zarazem dynamiczne opisy z użyciem finezyjnego języka
i stylu, który z czystym sumieniem można przyrównać do Jerzego Pilcha. Kuczok
pisze długie zdania, ale sumiennie wypełnia je treścią i każdym popycha akcję
powieści do przodu.
Akcja,
czy raczej – powracając do bardziej książkowej terminologii – fabuła rodzi
wątpliwości. Otrzymujemy bowiem trzy historie, z pozoru niezwiązane. Historię
Adama – świeżo upieczonego lekarza z wiejskiej rodziny, który jedzie na
praktyki do miasta, jednocześnie odkrywając swój homoseksualizm, historię
Roberta – wypalonego pisarza uwikłanego w patologiczny związek małżeński oraz
historię Róży – aktorki cierpiącej na narkolepsję, której pogłębiająca się choroba
zmusza do przerwy w wykonywaniu zawodu i zrewidowania swojego małżeństwa.
(prawdopodobnie ona jest głównym motywatorem tytułu powieści).
Problemem,
jaki dostrzegam, jest to, że historie te niezwiązane są nie tylko pozornie. One
właściwie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Wątki momentami stykają się, ale
tylko po to, by móc znów ponownie się rozdzielić i uciec w rozwijanie własnej
fabuły. By uniknąć dalszego wyjawiania treści, skwitują moje wątpliwości
pytaniem: Na ile można określać tę książkę powieścią, a na ile jest to zbiór opowiadań?
Nie
umniejsza to fabułom każdego z nich. Filmowość opisów dodaje dynamiki, ale
język oraz wnikliwe opisy Kuczoka czynią bohaterów żywymi, a ich perypetie i
problemy naprawdę uwierającymi. Mocną stroną każdego z opowiadań jest właśnie
psychologia postaci. Jedyne wątpliwości pojawiły mi się przy opisie narkolepsji
Róży, mianowicie czy taki przebieg jej choroby oraz taki stan psychiczny jest
możliwy, czy raczej – wystarczająco prawdopodobny?
Jednak
poza tą wątpliwością pozostałe historie budzą zaciekawienie. W tym, dylematy
moralne przed jakimi stają bohaterowie. Nie dość tego, autotematyzm na jaką
pokusił się Kuczok także warta jest pochwalenia. Robert, wypalony pisarz, snuje
przemyślenia o literaturze, na tyle głębokie, że mogą zaciekawić osoby realnie
zainteresowane światem literackim, ale i na tyle klarowne i ciekawe, że mogą
zaciekawić pozostałych czytelników.
Podsumowując,
pragnę gorąco polecić tę książkę każdemu. Nie wiem jedynie, czy mogę napisać o
niej „ta powieść”.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania:
2008-01-01
Liczba stron: 256
Na początku pragnę wspomnieć o pewnym mankamencie samego
tytułu. Otóż tytuł oryginału to „Warbreaker” i istotnie, historia opowiada o
ludziach usiłujących zapobiec wojnie, a nie ją wywołać. Taka uszczypliwa
drobnostka na wstęp.
Muszę powiedzieć, że podchodziłem do „Siewcy…” z dużym
dystansem, bo ze względu na opis, grubość (ponad 600 stron) i okładkę, zdał mi
się typowym fantasy. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że „Siewca…”
nie ma w sobie nic z typowości.
Oryginalny system magiczny oparty na logicznych zasadach,
bazujący na kolorach, żadnego deus ex
machina. Ciekawa intryga polityczna. Podjąłem kilka prób streszczenia
fabuły, ale mam wrażenie, że streszczenie nie jest w stanie oddać istoty
powieści. Dla mnie najbardziej interesującym wątkiem byli bogowie nadworni, w
tym ważna postać – Dar Pieśni – Bóg wątpiący we własną boskość.
Sanderson równie ciekawie opisuje emocjonalne konflikty
między przyjaciółmi, rozterki wewnętrzne jak i walki na miecze i stronnictwa polityczne.
Zatem wszystkim fanom fantastyki – a także i tym, którzy z jakichś przyczyn do
fantastyki przekonać się nie umieją – serdecznie polecam. Sam zamierzam sięgnąć
w przyszłości po inne dzieła Sandersona.
Przez lata nie byłem w stanie sięgnąć po prozę Dukaja. Lubię
bowiem nosić książki ze sobą, a jedynymi znanymi mi pozycjami tego autora były
„Lód” (ponad 1000 stron) i „Król Bólu” (niespełna 800 stron). Jednak zawsze
intrygowała mnie twórczość tego pisarza – wywiady dla „Nowej Fantastyki”,
ekranizacje Bagińskiego... I w końcu, pewnego dnia, na półce księgarni objawiło
mi się rozwiązanie: „Extensa”.
Niespodziewanie pochłonąłem ją w dwóch podejściach. Lekko
ponad sto stron wyśmienitej prozy. Historia z pozoru prosta, osadzona w
przyszłości, może nie postapokaliptycznej ,ale będącej negatywnym następstwem działania
ludzi. Widzimy życie narratora od narodzin do kresu. Poetyckim językiem malując
anomalie w postaci powracających zmarłych, Dukaj snuje rozważania o istocie
śmierci. Zaś tytułowa extensa to sprzężenie człowieka – jego ciała, umysłu,
ducha – z dryfującą w kosmosie matrycą badawczą, która zaczyna rosnąć i
zmieniać się, wraz z samym człowiekiem.
Niesamowity styl, mieszający język poetycki z naukowym,
nieprzewidywalne zakończenie i filozoficzne przemyślenia to tylko niektóre z
zalet tej książki. Serdecznie polecam.
·
Chciałbym, by artykuły
naukowe/krytycznoliterackie były pisane „prozą Gretkowskiej”. Wiele jest w niej
fragmentów eseistycznych (narratorka pisze pracę dyplomową o Marii Magdalenie i
szuka informacji). Jednak nadanie tym eseistycznym fragmentom kontekstu
emocjonalnego – opis poszukiwania wiedzy, procesu jej zdobywania – czynią samą
wiedzę ciekawszą, przystępniejszą i bardziej przyswajalną.
·
Ciekawa perspektywa na kontrowersje. Zazwyczaj
spotykam się w literaturze, że gdy narrator przyznaje się do przejawów
negatywnego nonkonformizmu, czynów potocznie uznawanych za złe, albo jest z
tego dumny, albo wręcz przeciwnie, wyraża żal. Gretkowska subtelnie opisuje
takie ‘czyny’, ale nie zdradza swojego stosunku do nich, co daje dużo
możliwości czytelnikowi. Lubię jak pisarz nie traktuje swego odbiorcy jak
idioty.