Dawno, dawno temu było sobie królestwo
wielkie i bogate. Jego władca był wspaniałym królem, a lud szanował go i
wielbił. Dożył on sędziwego wieku, spłodziwszy dwóch synów. Pewnego razu wezwał
ich do siebie i rzekł w te słowa:
-
Synowie kochani,
wiecie dobrze, że dni moje są policzone. Kocham was jednakowo i wciąż nie wiem,
któremu z was pozostawię koronę. Udajcie się zatem w świat, a gdy upłynie
trzydzieści dni i nocy powróćcie do królestwa i opowiedzcie, czego się w tym
czasie nauczyliście.
Synowie ukłonili się królowi. Tego
samego dnia kazali osiodłać konie i przygotować dla siebie zapasy, po czym
wyruszyli.
Wierzchowiec starszego syna silniejszy
był i szybszy, więc pognał on czym prędzej
w świat, poza mury królestwa.
Pewnego dnia, w jednym z miasteczek,
spotkał starą żebraczkę, która zachrypłym głosem prosiła o jałmużnę, choćby w
postaci suchego chleba. Książę skrzywił się na widok jej brudnych ubrań i
pokrytej sadzą twarzy, po czym pognał dalej. Innego razu przejeżdżał w owym
mieście nieopodal karczmy, z której dobiegały gardłowe krzyki. Ludzie w środku
zataczali się pijani, a inni bili się za karczmą. Książę westchnął nad ich
losem i popędził konia dalej. Trafił na wieś i sypiał po oberżach i domach, aż
pewnego dnia, zmęczony podróżą, zapukał do drzwi samotnej chatki. Otworzyła mu
jednak dziewczyna o twarzy pokrytej czarnymi wrzodami. Wystraszywszy się
choroby książę podziękował za nocleg i pognał w dalszą podróż.
Dotarł on z powrotem do królestwa i
opowiedział królowi, co przeżył, po czym rzekł:
-
Ojcze, nauczyłem
się o świecie tego, że jest on pełen zła i nieprawości!
Młodszy syn wtenczas przemierzał podobne
rejony na swej karej klaczy. Nie był jednak w stanie nadążyć za bratem. Pewnego
dnia spotkał tę samą biedaczkę, którą jego brat ominął. Łzy napłynęły mu do
oczu gdy pomyślał o jej losie. Oddał jej więc niemal całe swoje zapasy oraz część
pieniędzy, jakie miał przy sobie. Pobłogosławił i życzył szczęścia. W dalszej
swej drodze wstąpił do karczmy, w której ludzie upijali się i tańczyli. Książę
począł bawić się wraz z nimi bawić. Gdy jednak zdecydował się ruszyć w dalszą
podróż i wyszedł z karczmy, zobaczył troje pijanych wieśniaków, bijących
chudego chłopca kijami. Przewrócili nieszczęśnika i kopali go, gdy leżał na
ziemi. On jednak jako książę biegły był w niejednym rzemiośle, w tym także i w
sztukach walki. Z łatwością obalił napastników, którzy poczęli uciekać. Pomógł
chłopcu wstać, oddał mu jego rzeczy, po czym pobłogosławił i życzył szczęścia.
Droga jego prowadziła dalej przez
wiejskie rejony. Sypiał po domach wieśniaków, przyjmowany zawsze wdzięcznie.
Pewnego dnia zatrzymał się u rodziny, z którą mieszkała ich chora córka, której
twarz pokrywały wrzody. Został więc u owej rodziny i jako, że znał podstawy
sztuki zielarskiej, udał się do lasu, by nazbierać potrzebnych ziół, z których
przyrządził maść dla córki gospodarzy. Niemal natychmiast po jej zastosowaniu
wrzody zaczęły znikać.
Przez owo zatrzymanie wrócił młodszy syn
króla z opóźnieniem. Opowiedział jednak ojcu czym prędzej o swoich przygodach,
po czym rzekł:
-
Ojcze, nauczyłem
się o świecie, że pełen jest dobrych ludzi, którzy cierpią niesłusznie.
Król myślał długo nad słowami obu synów,
po czym wezwał ich do siebie i ogłosił:
-
Synowie kochani,
przeżyliście wiele, jednak ty, mój młodszy synu, zasłużyłeś najbardziej na to,
by objąć koronę.
Starszy syn odwrócił się gniewnie. Wtem
jednak młodszy książę przemówił:
-
Ojcze, pragnę
jednak odstąpić koronę bratu!
Ojciec i starszy brat spojrzeli na
księcia.
-
Dlaczego? –
spytał król.
-
Bo ja pragnę
wyruszyć w świat. Tam zdołam uczynić więcej dobrego.
I tak starszy syn króla objął władzę nad
królestwem, a młodszy, zrezygnowawszy z królewskich tytułów, ruszył w świat. I
oboje wiedli długie, udane życie.
Wow!Piękne!
OdpowiedzUsuń